Zaczynamy od planu – przedstawimy założenia i pomysł na rozwiązanie problemów na które możemy natrafić wykorzystując do nawadniania wodę deszczową.
Słowem wstępu
Z poprzedniego wpisu mogliśmy się dowiedzieć jakie zalety, ale i wady, ma woda deszczowa i używanie jej do nawadniania naszego ogrodu. Tych drugich, niestety, również jest trochę. Na szczęście wiele z nich da się rozwiązać! Wróćmy więc na chwilę do listy:
- Konieczność budowy instalacji do jej magazynowania. Tego niestety nie jesteśmy w stanie przeskoczyć – instalacja musi powstać, ale postawimy na ogólnodostępne elementy, postaramy się wykorzystać także elementy używane, które mimo wszystko spełnią nasze wymagania.
- Zajmowanie przestrzeni. Tę wadę również można co najwyżej minimalizować. W naszym przykładowym projekcie na cele zbierania wody deszczowej wykorzystamy przestrzeń na poziomie piwnicy, która pełniła rolę skrytki na narzędzia.
- Estetyka. W naszym projekcie zajmiemy się nią na ostatnim kroku – wykorzystujemy przestrzeń, która i tak pozostawała zagracona i mało atrakcyjna.
- Zanieczyszczenia. To temat gdzie możemy sporo zadziałać. Wykorzystamy filtry oraz stworzymy osadnik, który powinien dość wydajnie odfiltrować wodę z zanieczyszczeń mechanicznych.
- Bakterie i drobnoustroje. Ten problem rozwiążemy poprzez częstą rotację wody. Szczegóły opowiem za chwilę.
- Długotrwały brak deszczu. Dodamy system uzupełniania wody z sieci wodociągowej, dzięki czemu zapewnimy ciągłość podlewania nawet bez wykorzystania wody deszczowej.
- Konieczność stworzenia upustów przelewowych. Ponieważ nasze zbiorniki znajdą się bezpośrednio na drodze rynny spustowej, wykorzystamy dalszą jej część jako upust przelewowy. Dodatkowe odprowadzenie nadmiaru wody będzie także zamontowane na ostatnim zbiorniku
Tak więc sami widzicie, że problemami które częściowo z nami pozostaną, będą wyłącznie koszty budowy, zajmowanie przestrzeni i estetyka.
Koncepcja
Prototyp postanowiliśmy stworzyć na potrzeby niewielkiego ogrodu (ok. 40 metrów linii kroplującej, trawnik o powierzchni 15 metrów kwadratowych. Do zagospodarowania mieliśmy niewielką przestrzeń o długości 3 metrów i szerokości raptem 80 cm! Na nasze szczęście, wolną przestrzeń zwieńczała betonowa półka wypadająca na wysokości rynny spustowej (jej końcówka jest widoczna w górnej części poniższego zdjęcia) skąd była wyprowadzona w prawo, w stronę ogrodu (gdzie trafiała woda z rynny).
Uproszczony schemat prezentuje się więc następująco
Bardzo istotne w tym schemacie są wysokości na których znajdują się przelewy oraz rury łączące poszczególne zbiorniki. Trzeba pamiętać bowiem, że taki zestaw zachowuje się jak naczynia połączone – poziom lustra wody będzie dążył do tego, żeby zrównać się we wszystkich zbiornikach.
Jak więc będzie się zachowywać przy pierwszym deszczu?
Woda z rynny będzie wpadać bezpośrednio do osadnika. Tu ciężkie osady mechaniczne (piasek) opadną na dno. Osadnik jest mniejszą, 120-litrową beczką, dodatkowo z dobrym dostępem od zewnątrz właśnie po to, żeby łatwo było go wyczyścić.
W momencie dotarcia do najwyższego poziomu pierwszego zielonego węża, woda zacznie przelewać się do zbiornika numer 1. Tam również cięższe zanieczyszczenia powinny osiąść na dnie, a woda będzie dalej przepływać do zbiornika numer 2.
Wraz z napływem wody deszczowej, poziom w obu zbiornikach będzie podnosić się mniej więcej z równym tempem (zarówno wąż z osadnika do zbiornika 1. jak i ten łączący go ze zbiornikiem 2. są równej średnicy). W momencie osiągnięcia górnego poziomu, nadmiar wody ze zbiornika numer 2 będzie przelewać się dodatkowym wężem skierowanym na ogród. W ten sposób nawet nieużywana instalacja będzie doświadczać ciągłego przepływu wody przez wszystkie zbiorniki, co powinno spowolnić rozwój glonów i bakterii.
Co jednak w przypadku nagłego urwania chmury? Osadnik zacznie się zapełniać aż do poziomu przelewu burzowego. Jeśli deszcz będzie krótkotrwały, zmagazynowana woda (około 1/2 pojemności beczki – czyli w naszym przypadku 60 litrów) dodatkowo zasili zbiorniki 1. i 2. W przypadku dłuższej ulewy o intensywności wyższej niż zdolności odprowadzania wody przez wąż z osadnika do zbiornika numer 1, woda przeleje się przez upust burzowy i trafi kontynuacją oryginalnej rynny w stronę ogrodu.
Co jednak z zanieczyszczeniami które wymieszane w wodzie trafiły do zbiornika numer 2? Te większe osiądą na smoku (sitku) pompy. Mniejsze gabaryty popłyną aż do narurowego korpusu filtrującego, z zamontowanym siatkowym (wielorazowym) filtrem wody. Mniejsze zanieczyszczenia nie powinny stanowić już dla nas problemu, jednak warto pomyśleć o dodatkowym filtrze dyskowym przed samym wejściem linii kroplującej.
Drugą częścią instalacji jest także układ uzupełniania wody, oparty o elektrozawór (taki sam jak w instalacji nawadniania) oraz umieszczone w zbiorniku numer 2 dwa pływaki. Pływaki tego typu stosowane są w pompach do wody brudnej – składają się ze szczelnej obudowy oraz metalowej kulki wewnątrz, która zwiera lub rozwiera odpowiednią parę styków (przewód wspólny ze stykiem L = niski poziom wody, lub ze stykiem H = wysoki poziom wody) zależnie od ilości wody, czyli pozycji pływaka.
Jeśli poziom wody spadnie poniżej poziomu dolnego pływaka, załączy się elektrozawór wpuszczając w ten sposób wodę do zbiornika numer 2. Po uzupełnieniu poziomu pływak wynurza się, styk odpuszcza i elektrozawór zamyka się zatrzymując dopływ wody. Dodatkowym zabezpieczeniem jest dodatkowy pływak górny. W przypadku, gdy z jakiegoś powodu pływak dolny zakleszczy się w pozycji dostarczającej napięcie do elektrozaworu, podniesiony pływak górny odetnie zasilanie i zapobiegnie utracie wody przez wąż przelewowy.
Tak więc w sytuacji, gdy rozpoczniemy podlewanie naszego ogrodu, pompa opróżni zbiornik numer 2 (oraz pośrednio numer 1) aż do momentu kiedy dolny pływak załączy elektrozawór doprowadzający wodę z sieci wodociągowej – zapobiegnie w ten sposób zassaniu powietrza przez smok pompy, co mogłoby doprowadzić do zapowietrzenia układu ssawnego pompy (i w konsekwencji prawdopodobnie jej zatarcia). Dopóki poziom wody nie wróci do właściwego poziomu (powyżej pływaka dolnego), woda w zbiorniku będzie uzupełniana z sieci wodociągowej. Tak więc efektywna pojemność (tzn. taka która będzie rzeczywiście przechowywać wodę deszczową) całego układu będzie wynosić tyle, ile mieści się od dolnego pływaka do rury przelewowej zbiornika 2.
Część praktyczna
Teoria teorią, ale co na to praktyka? To już temat na kolejny odcinek – zapraszam do śledzenia nas na stronie https://www.facebook.com/podlewaj/